sobota, 7 maja 2011

Balsam brązujący Lirene Body Arabica:)

Matko, ale zaniedbałam bloga. Aż wstyd. No, ale tak to jest, jak człowiekowi w jednym momencie zwali się   na głowę praca i uczelnia.


Jako, że wielkimi krokami nadchodzi lato postanowiłam się trochę przybrązowić. Na Wizażu dziewczyny poleciły mi balsam Lirene. Zachęcona ich opiniami  pognałam do Rossmana i zakupiłam to cudo. Pomimo mojej jasnej skóry zdecydowałam się na wersję Cafe Mocha, czyli do ciemnej karnacji. Balsam faktycznie pachnie kawą. Nawet po nałożeniu na skórę nie zmienia zapachu. Łatwo się rozprowadza, szybko wchłania. Po kilku godzinach od nałożenia można  już wyczuć charakterystyczny dla samoopalacza zapach, jednak nie jest on nachalny i nie przeszkadza w funkcjonowaniu. Ja nakładam go zawsze wieczorem, po kąpieli. Już na drugi dzień po nałożeniu można zobaczyć na skórze delikatną opaleniznę. Nie jakąś chamską pomarańczową, tylko lekko brązową. Kolejnym plusem jest brak smug. Nawet takie beztalencie w dziedzinie balsamów brązujących jak ja ich sobie nie robi. Jedynym minusem jest to, iż opalenizna jest nietrwała. Zmywa się już przy drugim myciu. Mnie jednak codzienne smarowanie nie przeszkadza, dlatego dalej będę go kupować.
Tak wygląda balsam.Taka porcja spokojnie wystarczy na posmarowanie całej ręki.

5 komentarzy:

  1. uwielbiam ten balsam mój kwc!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. to jest mój ulubienieć czerwca .. lipca sieprnia i w ogóle .. roku :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam tego typu balsam tylko z dove do jasnej karnacji i jestem mega zadowolona ;) obserwuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. o, świetny :) wypróbuję, gdy tylko nadejdą cieplejsze dni

    OdpowiedzUsuń