sobota, 7 maja 2011

Balsam brązujący Lirene Body Arabica:)

Matko, ale zaniedbałam bloga. Aż wstyd. No, ale tak to jest, jak człowiekowi w jednym momencie zwali się   na głowę praca i uczelnia.


Jako, że wielkimi krokami nadchodzi lato postanowiłam się trochę przybrązowić. Na Wizażu dziewczyny poleciły mi balsam Lirene. Zachęcona ich opiniami  pognałam do Rossmana i zakupiłam to cudo. Pomimo mojej jasnej skóry zdecydowałam się na wersję Cafe Mocha, czyli do ciemnej karnacji. Balsam faktycznie pachnie kawą. Nawet po nałożeniu na skórę nie zmienia zapachu. Łatwo się rozprowadza, szybko wchłania. Po kilku godzinach od nałożenia można  już wyczuć charakterystyczny dla samoopalacza zapach, jednak nie jest on nachalny i nie przeszkadza w funkcjonowaniu. Ja nakładam go zawsze wieczorem, po kąpieli. Już na drugi dzień po nałożeniu można zobaczyć na skórze delikatną opaleniznę. Nie jakąś chamską pomarańczową, tylko lekko brązową. Kolejnym plusem jest brak smug. Nawet takie beztalencie w dziedzinie balsamów brązujących jak ja ich sobie nie robi. Jedynym minusem jest to, iż opalenizna jest nietrwała. Zmywa się już przy drugim myciu. Mnie jednak codzienne smarowanie nie przeszkadza, dlatego dalej będę go kupować.
Tak wygląda balsam.Taka porcja spokojnie wystarczy na posmarowanie całej ręki.

wtorek, 22 lutego 2011

Ćwicz ze mną: 8min. abs.

Jako, że zbliża się wiosna postanowiłam trochę się ujędrnić. A nic tak nie ujędrnia jak regularne ćwiczenia. Tym razem padło na 8min abs. Zaczynam od dzisiaj i mam nadzieję wytrwać przynajmniej miesiąc. Raz w tygodniu będę zdawać relację z postępów.
Oto link do ćwiczeń:
http://www.youtube.com/watch?v=sWjTnBmCHTY

A tak  wygląda mój brzuch w chwili obecnej:


Życzcie mi powodzenia:)).

sobota, 12 lutego 2011

Jak dbam o moje włosy.

Kilka miesięcy temu dopadła mnie włosomania. Wszystko przez wątki włosowe na Wizażu. Zaczęłam je czytać z nudów i to wystarczyło, aby przewrócić całą moją pielęgnację do góry nogami. Odkryłam jak bardzo szkodzę swoim włosom myjąc je Lorealem, czy innym Pantene. Nałożenie odżywki dla moich włosów było prawdziwym świętem. Biedactwa były codziennie prostowane, wysuszane przez alcohol denat. Zagłębiając się w tajniki pielęgnacji odkryłam oleje, płukanki, wcierki, domowej roboty maski. Teraz nie wyobrażam sobie nie nałożyć odżywki, czy oleju. Moje włosy wydają się być zmianami zachwycone, gorzej z portfelem, który straszy pustymi kieszeniami. A jeszcze tyle do przetestowania.

Jak wygląda proces mycia włosów:
Najpierw na mokre włosy nakładam lekką odżywkę (np. Joanna Naturia Miód i Cytryna), następnie do kubeczka wlewam szampon i dopełniam wodą (jest to tzw. metoda kubeczkowa). Zawartość kubeczka wylewam na skalp. Myję tylko samą skórę głowy wykonując przy tym masaż. Następnie spłukuję pianę, która zmywa odżywkę z reszty włosów. Kiedy włosy są umyte nakładam kolejną odżywkę (np. Isana z olejkiem z Babassu) mniej więcej od ucha w dół. Trzymam ją ok. 20minut i zmywam. Ostatnim krokiem jest nałożenie jedwabiu na końcówki.Włosy rozczesuję palcami.

Zasady które stosuję:
-Używam szamponów bez silikonów/sles/sls.
-Używam odżywek z lekkimi silikonami.
-Stosuję olej lniany pomieszany z rycynowym (całe włosy+skalp)
-Myję włosy metodą OMO (odżywka-mycie-odżywka).
-Co jakiś czas myję włosy odżywką.
-Nie suszę i nie prostuję włosów.
-Nie farbuję.
-Piję herbatkę z pokrzywy.
-Regularnie podcinam suche końcówki.
-Przed wyjściem z domu wcieram w końcówki jedwab.


A to moja włosowa motywacja:

sobota, 29 stycznia 2011

Zakupione w styczniu.

Jako że styczeń już się kończy postanowiłam pokazać wszystkie produkty, które kupiłam w trakcie tego miesiąca.
Zacznę od pielęgnacji włosów:


1.Szampon BabyDream: polecany na Wizażu i przez wiele włosomaniaczek. Po prostu musiałam go wypróbować. Nie zawiodłam się. Ma dobry skład, pięknie pachnie, dobrze zmywa olej lniany, nie wzmaga przetłuszczania, no i niska cena. Mój ideał. Na pewno kupię go ponownie.


2. Joanna Naturia miód i cytryna: Również polecana przez włosomaniaczki. Ja stosuję ją jako odżywkę d/s. Nie obciąża, ślicznie pachnie, łatwo się spłukuje nawet samą wodą. Jedynym minusem jest jej konstystencja. Osobiście wolę odżywki gęstsze. Jest to bardzo dobry produkt za małe pieniądze.


3. Swiss O'Par z wyciągiem z rokitnika: Mała (ma zaledwie 20ml) odżywka dostępna w Rossmanie. Kosztuje niecałe 3zł. Gęsta, nie spływa z włosów, nie obciąża, wygładza. Jedynym minusem jest zapach. Nie każdemu może się podobać. Pewnie jeszcze ją kupię, ale na razie mam inne odżywki do wypróbowania.

A teraz produkt do mycia twarzy:
1. Żel Bourjois: Do jego zakupu zachęciło mnie opakowanie, no i skład. To dobry produkt. Dokładnie zmywa resztki makijażu, nie wysusza,  nie podrażnia oczu, ładnie pachnie. Moja skóra po jego użyciu jest świeża i czysta. Kupiłam go w Rossmanie za ok. 13zł.

I ostatnia rzecz:


1. Zmywacz do paznokci Isana: Nie pachnie jak typowy zmywacz. Zapach jest delikatniejszy. Po zmyciu lakieru utrzymuje się on na paznokciach. Co do właściwości: dobrze zmywa lakier, nie trzeba trzeć wacikiem po paznokciu, nie wysusza płytki.

Jak same widzicie nie jest tego dużo. Same niezbędne produkty.
Do następnej notki:*

wtorek, 25 stycznia 2011

Mój ci on, czyli cała prawda o Revlonie:)

W moim makijażu największy nacisk kładę na cerę. Musi być wygładzona i nieskazitelna. Na podkład jestem w stanie wydać każde pieniądze. Odkąd sięgnę pamięcią poszukiwałam ideału, który nie robił by z mojej twarzy maski teatralnej w kolorze miss Piggy i który nie spływał by w 30minut po nałożeniu.W październiku zawiedziona podkładem Powder Mat z Manhattana zaczęłam przeczesywać wizaż w poszukiwaniu czegoś lepszego. Tak oto natknęłam się na temat w całości poświęcony podkładowi Revlon ColorStay (klik) Po porównaniu składów obu wersji zdecydowałam się na tę dla cery suchej i normalnej, gdyż ta dla cery tłustej zawiera alcohol denat, z którym moja cera po prostu się nie znosi. Następnie odwiedziłam najbliższego Douglasa w celu obadania odcieni. Odcień 180 Sand Beige wydał mi się idealny. Niestety nie nabyłam go, gdyż mój portfel świecił pustkami. Jakież było moje zdziwienie, kiedy dostałam go kilkanaście dni później na urodziny. Uradowana od razu nałożyłam go na twarz i ...zakochałam się. Cudnie pokrył wszelkie zaczerwienienia i drobne niedoskonałości. Pomimo, iż mam cerę mieszaną podkład trzymał się praktycznie cały dzień, a twarz lekko się świeciła, co wcale mi nie przeszkadzało. Dziś mija trzeci miesiąc odkąd go używam. Obecnie zostało mi jeszcze ok. pół opakowania. Można więc sądzić, iż podkład jest wydajny. Co najlepsze ani razu mnie nie zapchał. Z czystym sumieniem mogę go polecić. Super kryje, łatwo się rozprowadza, nie robi smug, długo utrzymuje się na twarzy.
Tak wygląda odcień 180 dla cery suchej/normalnej. W rzeczywistości jest tylko trochę jaśniejszy.

środa, 19 stycznia 2011

Hello:)

Mam na imię Marlena i jestem kosmetykoholiczką. Uwielbiam kupować i testować nowe produkty. Uwielbiam czuć tę nieopisaną radość, kiedy trzymam w rękach dopiero co nabyty produkt. Coś wspaniałego. Ale dosyć o mnie. Pewnego pięknego, zimowego dnia pomyślałam: a może ty byś założyła bloga? I tak o to narodził się MarliLovesCosmetics. Moje pierwsze blogowe dziecko. Wbrew tytułowi nie będzie to blog tylko o kosmetykach, ale także o modzie, ćwiczeniach, makijażach, czyli o wszystkim, co Marli kocha w swoim życiu najbardziej:) Do zobaczenia wkrótce:)